Jest to jedna z tych książek określanych mianem “nieodkładalne”. Bo jak zaczniesz czytać, to nie odłożysz, dopóki nie skończysz. I wcale nie chodzi tutaj o objętość, choć fakt, książeczka niepozorna, bo licząca zaledwie 124 strony. Ale tym bardziej wybrzmiewa to, co autorka chciała przekazać.
A chciała przekazać dużo. Dawno nie czytałam tak szczerej i prosto napisanej historii o swoich marzeniach i o tym jak te marzenia zrealizować. Bo marzenia się nie spełniają, marzenia się spełnia. “Marzenia są po to, by je spełniać, tym trzeba się kierować. Moim marzeniem były dzieci, zdrowie, mąż, rodzina, dom, praca, rodzinna atmosfera i miłość, którą trzeba pielęgnować i walczyć też cały czas, podlewając tak, jak roślinkę wodą, to tu uczuciem, dając po kawałku siebie i nieść tę miłość przez całe życie”. Marzenia pchnęły Annę do tego, by zawalczyć o siebie i znaleźć najlepszą drogę do tego, by móc zajść w ciążę i urodzić siostrę lub brata dla Julki, wymarzone drugie dziecko. Ale także odnaleźć w tym wszystkim siebie, tą ukrytą pod zwałami tłuszczu “ja”. Autorka pisze tu nie tylko o konkretnych aspektach i przebiegu samej operacji bariatrycznej. Ale przede wszystkich opisuje swoje emocje i uczucia, które towarzyszyły jej od wczesnego dzieciństwa, po czas obecny. na szczęście zawsze miała i ma wsparcie nie tylko w swoich rodzicach – ale przede wszystkich w swoim mężu. “Trzeba mieć wielkiego farta, żeby mieć w mężu partnera, kochanka, ojca swoich dzieci”.
Powiem szczerz, że nie wiem, czy ja zdobyłabym się na tak szczere opisanie tego co przeszłam, będąc na miejscu autorki. Ale jestem przekonana, że ta książka to bardzo ważna pomoc przede wszystkim dla każdego, kto znajduje się w podobnej sytuacji. Dobrze by było, żeby sobie uświadomić, że “OTYŁOŚĆ TO CHOROBA!” , chować dumę do kieszeni i pójść do specjalisty, zawalczyć o siebie. Ale jest to także pomoc dla każdego, kto zamknął się w swojej skorupce. Bo pokazuje, że można – choć wymaga to ogromnego wysiłku i nieraz zwątpienia – wygrać i spełnić pozornie nierealne marzenie. Oczywiście nie traktujmy tego jako magiczną księgę – nie – po prostu, dlaczego nie spróbować wszystkiego? Przecież “marzenia, które mamy do spełnienia na swojej życiowej liście są do zrealizowania, trzeba tylko chcieć, mieć siłę je spełniać, nie wspominam tu o czasie, ponieważ w każdym wieku można je ziścić”
Dziękuję Annie Rumockiej-Woźniakowskiej facebook.com/anna.rumockawozniakowska.7 za wybranie mojego bloga na jednego za patronów medialnych. Aniu – to dla mnie zaszczyt.
Dziękuję Ci za dbanie o swoje Patronki i dziękuję Julce za piękną laurkę 💖💖💖
Be First to Comment