Scarlett, Martin i James. To bohaterowie tej deszczowej historii. Choć może nie do końca deszczowej, ale na pewno mokrej – bo sporo łez musiała wylać główna bohaterka, zanim … Ale nie o streszczenie książki przecież tu chodzi.
Scarlett i Martin pobrali się z wielkiej miłości. A potem nagle coś się zmieniło. Po ślubie Martin nagle zaczął mieć obsesję na punkcie starań o dziecko. Powoli oddalają się od siebie, nic nie jest już ważne. Dla Martina zdaje się liczyć jedynie to, by Scarlett zaszła w końcu w upragnioną ciążę. “Ja już się nie liczę. Mam tylko spełnić rolę inkubatora. Wypożyczyć swoją macicę potomkowi Martina. Na początku chciałam tego dziecka bardziej niż mój mąż. Marzyłam o byciu mamą. (…). Teraz, mimo, że jeszcze się nie pojawiło, już mnie denerwuje. Wszystko przez jego przemądrzałego przyszłego tatusia. Nie sądziłam, że facet może mieć taką obsesję na punkcie spłodzenia przyszłego potomstwa”. Starania Scarlett, by ratować małżeństwo i na nowo odnaleźć drogę do siebie, rozbijają się o brak jakiejkolwiek współpracy ze strony Martina. Nie tylko nie wspiera on swojej żony w uciążliwych i bolesnych badaniach, ale także sam nie chce się poddać badaniu potwierdzającym lub wykluczającym jego niepłodność. Co to, to nie! Problem nie może przecież istnieć po jego stronie!
Scarlett pracuje w księgarni, wraz ze swoją przyjaciółką Paulą. Ta relacja także jest powodem coraz większych nieporozumień między Scarlett i Martinem. Bo mąż Pauli, Jacob wychował się w domu dziecka i jest czarnoskóry. Dla Scarlett to wspaniali przyjaciele. Według Martina, dzieci z domu dziecka wyrastają na kryminalistów – no a przecież osoba na jego pozycji nie może sobie na to pozwolić – to uwagi, które wygłaszał, kiedy Scarlett parę razy zaczynała rozmowy o adopcji. Jak można się domyślić, Martin zawsze znajduje jakąś wymówkę, kiedy tylko pada propozycja wyjścia we czwórkę.
Któregoś dnia w księgarni pojawia się przystojny muzyk, szukający “pewnej książki. Wiem tyle, że bohaterka ucieka sprzed ołtarza i ukrywa się w jakimś domku ze swoim przyjacielem. Czy to pani coś mówi?” To przypadkowe spotkanie dla obojga staje się początkiem zupełnie nowego rozdziału w ich życiu. Także w życiu Martina. Ale nie jest to historia w stylu “a teraz żyli długo i szczęśliwie”. Bo życie wcale nie jest takie proste.
Po raz kolejny okazuje się jednak, że najprostszą drogą do rozwiązania problemów jest najczęściej rozmowa. Nawet, jeśli wszystko zdaje się walić, nawet jeśli właśnie zawalił się świat, bo człowiek usłyszał coś co wpasowało mu się w jego scenariusz, to jednak kiedy nie padają konkretne fakty i imiona – to warto przynajmniej potwierdzić swoją teorię. Bo może okazać się – a właściwie bardzo często tak się okazuje – że z daleka nie do końca dokładnie się widzi i słyszy.
Ich dwoje i ten trzeci. Ale jaka jest właściwie konfiguracja? Martin i Scarlett to małżeństwo z pewnym stażem, w którym “poświęciłam się związkowi, gubiąc własne ja”. Znajomość Jamesa i Scarlett rozwija się powoli. Oboje zaczynają inaczej patrzeć na drugą osobę. Z Jamesem, zwykle traktującym kobiety przedmiotowo, tym razem dzieje się coś dziwnego. Scarlett budzi w nim pożądanie, ale równocześnie – albo przede wszystkim – “ona budzi we mnie raczej jakiś zapomniany instynkt opiekuńczy. Chcę coś dla niej zrobić i niekoniecznie otrzymać coś w zamian”. Scarlett nareszcie jest podziwianą i adorowaną kobietą, która nie musi “przepraszać za wojny, głód i brak lekarstwa na raka”. Coraz mocniej zdaje sobie sprawę, że nie pragnie takiego życia, jakie zaplanował dla niej Martin. Chce normalnego związku, w którym “jedno stoi za drugim murem”, razem podejmuje się decyzje, ważne są obie strony i ich uczucia. To wszystko dostaje od Jamesa, który w dodatku patrzy na nią z pożądaniem.
Mimo niespiesznej narracji – dobrze, że wypowiadają się tylko Scarlett i James, bo Martin … W każdym razie, autorce udało się zbudować historię, która cały czas utrzymuje zainteresowanie czytelnika. Bo w historii Scarlett, Martina i Jamesa nie brakuje akcentów – jakby je nazwać – kryminalnych? co dodatkowo intryguje i sprawia, że czytelnik chce się dowiedzieć, jak sytuacja się rozwiąże. A przy tym wszystkim nie ma tu wywodów psychologicznych. Są opisane ludzkim 🙂 językiem historie, które mogłyby spotkać wiele osób.
To moje pierwsze spotkanie z twórczością Katarzyny Bester, ale na pewno nie ostatnie.
Książkę przeczytałam w ramach BT, zorganizowanego przez Wiktorię instagram.com/kurdemolksiazkowy/
Be First to Comment