Eliza Veinard “Trzy razy przed jedzeniem”

Moje drugie spotkanie z komisarzem Serge Olovskim wypadło akurat w czasie, kiedy zaatakował mnie covid. Ot taki paradoks. Słaba, snująca się po domu, mogłam z powodzeniem wczuć się w nastroje towarzyszące klientom obu aptek w La Fertè, cierpiącym na różne dolegliwości. Jedna z aptek, znajdująca się na oddalonej od centrum Avenue Pasteur, bardziej lubiana przez mieszkańców, nowoczesna i dobrze zaopatrzona, mieściła się w niewielkim parterowym pawilonie sąsiadującym z przychodnią lekarską. Wygodnie było od razu po wyjściu od doktora zrealizować receptę. W centrum miasteczka, „w piętrowym starym domu, mieściła się apteka zupełnie innego typu”. To była apteka pana Yoricka Lebretona, Apteka w starym stylu i stara, z potężnymi, pokrywającymi całe ściany dębowymi szafami skrywającymi porcelanowe butelki, buteleczki i pojemniki. Wnętrze wykonane było z dębu, szkła, białej porcelany i mosiądzu. Nad witryną znajdował się mosiężny napis „Pharmacie Lebreton”, a nad drzwiami kielich opleciony przez węża Eskulapa. Pan Lebreton sprzedaje w swojej aptece ziołowe środki, wyprodukowane na bazie starych sprawdzonych receptur, od pokoleń funkcjonujących w jego rodzinie, ale również leki robione, maści, kremy. „Starsi pacjenci nawet je wolą. Takie leki są tańsze, a swoją drogą to przy gotowych czasami ciężko dobrać odpowiednią dawkę. Lebreton jest świetnym fachowcem, doskonale zna się na swojej robocie”.

Stara apteka i stary aptekarz, znający się na swojej robocie. Czy to od razu gotowy przepis na zbrodnię? Hm … Kiedy Serge Olovski, upiornie zmęczony wraca z wyprawy do Paryża, marzy tylko o tym, by znaleźć się już w swoim domu. Nie chcąc przeciskać się między napotkanym konduktem żałobników idących na pobliski cmentarz, robi przystanek – a wtedy dopada go iście piekielny, wręcz unieruchamiający atak bólu. Z opresji ratuje Olovskiego również zatrzymany przez kondukt lekarz, Ionut Silviu. Zawozi go do domu, a przy okazji bada. Okazuje się, że Olovski ma nie tylko rwę, ale i jeszcze zaczyna się u niego solidne przeziębienie. W trakcie rozmowy, Silviu nie tylko opowiada swoją historię, ale także dzieli się swoimi podejrzeniami co do dziwnych – jego zdaniem – śmierci swoich pacjentów. „Ale, widzi pan, mnie się to jakoś nie podoba. Cały czas mam wrażenie, że ona nie powinna umrzeć. Jeszcze nie teraz”. Dla Olovskiego nie ma w tych zgonach nic osobliwego. No bo co jest podejrzanego w tym, że zmarli starsi ludzie? „Doktorze, bardzo doceniam to, co pan dziś dla mnie zrobił, ale wybaczy pan, jestem wykończony, a w pana opowieściach naprawdę nie widzę nic, co mogłoby niepokoić. To bardzo dobrze o panu świadczy, że tak pan przezywa śmierć swoich pacjentów …”.

W „Pharmacie Lebreton” Serge spotyka Ewę Wolny. Poznali się rok wcześniej – wspólnie rozwiązali zagadkę śmierci młodego Duvala, potem połączyły ich tajemnice pani Hibou, zmarłej niedawno sąsiadki Serge`a. „Ewa lubiła Serge`a. Lubiła jego sarkastyczny dowcip i nie przeszkadzał jej gburowaty sposób bycia emerytowanego gliniarza”. Tylko dzięki jej codziennym wizytom i opiece Serge jadł porządne, ciepłe posiłki oraz w końcu wybrał się do doktora Silviu. Wizyta przynosi zaskakujący skutek. Bo chory Serge naprawdę się nudzi. Postanawia więc zająć się sprawą niepokojących lekarza zgonów. Prosi o pomoc Ewę. Razem z lekarzem starają się znaleźć cokolwiek, co wskazałoby im jakąkolwiek nieprawidłowość, naprowadziłoby na ślad osoby trzeciej. Niestety. Do czasu, kiedy sprawy w swoje łapy nie weźmie kot. Tak – kot. Niestety przypłaci to życiem. Bo zabójca jest człowiekiem nad wyraz inteligentnym, artystą w swoim fachu. Jest oczywiście także zadufanym w sobie człowiekiem, który uważa, że ma prawo do stanowienia prawa i wymierzania sprawiedliwości na własną rękę.

Rozwiązanie tej ponurej zbrodni okazuje się niekonwencjonalne. I wcale nie takie oczywiste. Mogłabym właściwie powiedzieć, że rozwiązań naliczyłam się parę. Tak jak w pudełku włożonym w drugie, włożonym w kolejne, a to z kolei w następne itd. Kiedy już ma się wrażenie – ba, jest się pewnym, że oto nastąpiło rozwiązanie, autorka zaskakuje ponownie.

Jednym słowem – z komisarzem Olovskim nie sposób się nudzić. I … mimo wszystko – trudno go jednak nie lubić. Jest w nim coś takiego, jakaś rysa charakteru, która sprawia, że czeka się na kolejne z nim spotkanie.

A więc – do zobaczenia komisarzu Olovski!

Mały dopisek na marginesie. O to, że Ewa Wolny pojawi się w kolejnym tomie, jestem spokojna. Stworzyła bowiem niepowtarzalny duet z Serge`m Olovskim. Szanują się, Ewa nie jest nachalna, ale nie daje sobie wchodzić na głowę. Udaje jej się zagonić do lekarza. Serge ratuje Ewę kawałkiem swojego mięsa, kiedy przyjeżdża do niej córka, w lodówce pustki a sklepy zamknięte. Nie wiem natomiast, czy pojawi się jeszcze doktor Ionut Silviu, a bardzo bym chciała.

Za przeczytanie książki dziękuję oficynka.pl/

Eliza Veinard autorka. Z wykształcenia politolożka. Była bibliotekarką, urzędniczką, sprzątaczką, dziennikarką, dekoratorką wnętrz, redaktorką. Książki, podróże, ludzie i ich historie to pasje, które ukształtowały jej sposób widzenia świata. Piętnaście lat temu zamieniła Kraków na Paryż, gdzie nadal mieszka i tworzy, dzieląc czas między malarstwo i literaturę. W obu tych dziedzinach zajmuje się tropieniem banału w sensacyjnych wydarzeniach i magii w zwyczajnym życiu. https://elizyblogobok.blogspot.com/

Be First to Comment

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.