Drugie spotkanie z historiami powiadanymi przez uśmiechniętą Malwinę Ferenz. Drugie spotkanie klimatycznej kawiarni Neon Café, której barman ma przedziwną zdolność odgadywania, na co jego gość ma akurat w danej chwili ochotę. Drugie spotkanie z miastem, które wydawało mi się, że znam wcale nieźle. Ale tylko wydawało mi się. Bo historie rozbrzmiewające w kawiarni Neon Café sprawiły, że zaczęłam patrzeć nieco inaczej na to miasto. Już przymierzam się do spaceru śladami gości klimatycznej kawiarni.
Tym razem do kawiarni zajrzeli inni ciekawi goście. Pierwsza pojawiła się Jadwiga Kochanowska, staruszka pchana na wózku inwalidzkim przez swoją opiekunkę Halinkę. Akurat tego dnia mija dokładnie siedemdziesiąt pięć lat od pewnego wydarzenia. “- Ma pan czasem tak – zaczęła w końcu – że wspomina pan coś ze swego życia, choć wcale to nie było coś takiego najważniejszego? (…) Myślę, że czasami zdarza się coś takiego, co nie jest może oficjalnie najważniejsze, ale jednak … najważniejsze. Najważniejsze prywatnie. Tylko dla jednej osoby”. I tego dnia Jadwiga Kochanowska opowiedziała barmanowi i Halince o pewnym tangu, które uratowało jej życie, kiedy została wywieziona w czasie wojny do Kazachstanu. Po niej do kawiarni zagląda Wojciech Durczenko ze swoimi niesfornymi córeczkami bliźniaczkami. Wracał właśnie z rozpoczęcia roku i dziewczynki zaciągnęły go na lody. Opowiedział więc barmanowi o swoim ślubie, o którym uwielbiał opowiadać. Płakałam przy tej opowieści ze śmiechu.
Kolejnym gościem był Paweł Stankiewicz, programista w jednej z korporacji, człowiek niezwykle uporządkowany i nieznoszący wyjątków od rutyny. Trafił do kawiarni Neon Café, bo akurat ktoś zajął jego miejsce parkingowe i jedyne jakie było to to przed kawiarnią. Jego opowieść o Stasieńku, który wypuszczał tramwaje i o tym, jak to go zmieniło było naprawdę wzruszające.
Kolejnym klientem kawiarni Neon Café jest inspektor urzędu wojewódzkiego Jacek Wołejko. Niestety nie znalazłam dla niego ani cienia sympatii. Podobnie jak dla Kamila Żuławskiego, pracownika korporacji.
Nieco inaczej kończą się te historie opowiadane przez Malwinę Ferenz. Nie mają oczywistego zakończenia. Dużo w tych historiach (oprócz opowieści Wojciecha Durczenki o swoim ślubie) smutku, ale jest miejsce na nadzieję. Nie ma jednoznacznego przekreślenia i skazania na przegraną. No – może oprócz Ferdynanda Milkego, ale to osobna historia.
Wrocław jest fantastycznym drugoplanowym bohaterem. Autorka przedstawia miasto tak, że chciałoby się od razu jechać na spacer po opisywanych ulicach i miejscach.
Na koniec jeszcze słowa barmana: “- Z człowiekiem jest jak z książką – zauważył. – Najczęściej jest oceniany wyłącznie po okładce i mało komu chce się zajrzeć do środka i zapoznać z treścią. Ludzie widzą okładkę i są przekonani, że więcej informacji nie potrzebuję, wiedzą już wszystko. Na wygląd okładki najczęściej nie ma się jednak wpływu. Ot, paradoks”. I Wojciecha Durczenki: “Ludzie cały czas chcą mieć coś, czego akurat nie mają. Lepszą robotę, sukces, pieniądze, cokolwiek. I wtedy im umyka to, co trzymają w rękach. Zdarzy się lepsze? To dobrze. Ale na co dzień trzeba grać kartami, które życie daje. I tyle”.
http://www.rudymspojrzeniem.pl/2020/12/wyzwanie-czytelnicze-wypozyczone-2021.html
Be First to Comment