Nie płaczę przy książkach, tak już mam. Rzadko kiedy emocjonalnie odbieram książki. Ale tym razem po przeczytaniu “Oceanu uczuć” musiałam przez parę dni ochłonąć, dojść do siebie i na spokojnie spróbować napisać recenzję. Czy mi wyszło? Nie wiem.
“Ocean uczuć” to książka zupełnie inna niż wszystkie z którymi do tej pory się zetknęłam. Po pierwsze temat. Przemoc psychiczna. Temat rzadko poruszany, bo przecież na pierwszy rzut oka to przemoc fizyczna jest bardziej widoczna – siniaki, złamana ręka, podbite oko … A rany wewnątrz człowieka? Zadawane wielokrotnie przez najbliższą osobę, która miała być dla małego dziecka ostoją, ochroną przed złem, miała wyposażyć dziecko w miłość i wiarę w siebie, by szło na spotkanie ze światem silne i pełne wiary w siebie. Tymczasem Anna, bohaterka książki, to osoba, której od dziecka towarzyszy właśnie ta niewidzialna na początku okrutna przemoc psychiczna. Wcześnie straciła ojca. Potem matka, ukochana przez małą Anię, bo przecież mama to dla dziecka najważniejsza osoba – ta właśnie mama została stłamszona psychicznie przez swoją własną mamę, czyli babcię Ani Nelę. I staje się tak, że małą a potem coraz większą Anię tresuje (bo czy przemoc psychiczną można nazwać wychowywaniem?) babka Nela. W dodatku jej mąż, dziadek Stefan był alkoholikiem.
Ania, a potem Anna próbuje przetrwać, choć to nie jest najprostsze. “Nikt nie nauczył jej jak kochać. Jak nie ranić i jak szanować drugiego człowieka. Jak żyć. Jak żyć w pełni wolności swojej własnej i innych ludzi”. Potem na jej drodze pojawia się Anton, który zabiera ją z tego miejsca, gdzie doświadczyła tyle okrucieństwa. Staje się dla niej przyjacielem i ukochanym. Obdarza ją ogromną miłością. Anna nareszcie ma rodzinę, ma męża, ma dzieci, jest kochana. Ale niestety jej nieodłącznym towarzyszem nadal pozostaje strach. Strach, który powoduje, że nie dostrzega tego co ma, strach, który powoduje, że bardzo często pojawia się nieznośny ból, przeganiany tabletkami.
I któregoś dnia pojawia się ból tak silny, że Anna ląduje w szpitalu, z którego szybko wypisuje się na własne życzenie. Chce wrócić jak najszybciej do domu, do dzieci. Nie wiadomo co jej jest, jaka była przyczyna takiego strasznego ataku. Zaczyna się wędrówka po lekarzach. Ale równocześnie Anna zatrzymuje się i zaczyna rozmyślać nad sobą. Zaczyna wspominać swoje życie. Wraca pamięcią do różnych wydarzeń. Kiedy czytałam o tym, jak babka wyznaczała najpierw matce Anny, a potem Annie co i kiedy mogą coś zrobić, czy w ogóle mogą coś zrobić albo czego nie wolno im zrobić i kiedy okazywały według babki za mało wdzięczności za jej poświęcenie padały słowa, które można usłyszeć w czasie pijackiej awantury – to niewidzialna obręcz zaczynała ściskać mnie za gardło. Znam niestety z własnych doświadczeń uzależnienie psychiczne i jego skutki, choć nie w tak okrutnym wymiarze.
“Ocean uczuć” to książka inna niż wszystkie dlatego również, że pojawił się w niej inny pierwszoplanowy narrator. On nie tylko opowiada dzieje Anny. Jest także filozofem. Jego słowa warto zapamiętać. Jak choćby to: “Nigdy, przenigdy nie wolno nam zapomnieć, że po każdej burzy wychodzi słońce, wychodzi tęcza – dla tych, którzy chcą ją zauważyć. Każda wylana łza rodzi właśnie w tym ciężkim momencie porcję naszego szczęścia”.
Dużo jest w książce napisane o Bogu i Maryi, pięknie tu określonej mianem Mateńki. Dzięki temu dowiedziałam się sporo o Marii Rosa Mystica. Zaintrygował mnie ten temat, ale to już nie miejsce na moje prywatne poszukiwania. Sporo tutaj także przemyśleń do rozważenia w samotności, na spokojnie, bez pośpiechu.
Kończąc zdecydowanie mogę się podpisać pod zamieszczonymi na okładce słowami Alka Rogozińskiego “Frapująca, intrygująca, wzruszająca. Znakomity debiut! Zapamiętajcie nazwisko autorki, będzie o niej jeszcze bardzo głośno!
Autorka zgodziła się odpowiedzieć mi na parę pytań dotyczących książki.
1. Skąd pomysł na taki temat książki?
Dojrzewałam do niego wiele lat. Pierwotnie ta książka była powieścią o bardzo szczęśliwej dziewczynie, trochę szalonym romansem jakich wiele. Przeleżała wiele lat w mojej szufladzie, a kiedy ją przeczytałam po latach, stwierdziłam, że ja się zmieniłam i świat wokół mnie się zmienił. I zaczęłam wprowadzać zmiany w fabule, pojawił się narrator wszechwiedzący – za którego jestem mocno krytykowana przez niektórych Czytelników. A wprowadziłam go specjalnie, tak, aby przekazał pewne nieprzemijające wartości, te które były, są oraz pozostaną. Niektórzy nie zgadzają się z tą formą przekazu, ale chciałam nią zaszokować, chciałam zwrócić uwagę i tym samym zasygnalizować poruszaną w książce problematykę.
Dużo się mówi o przemocy fizycznej, o oprawcach, ich ofiarach. Moją książką chciałam zwrócić uwagę na inny rodzaj przemocy, ale równie brutalny i wyniszczający ofiary. Dramatyzm przemocy psychicznej. Sytuacje, które dzieją się za zamkniętymi drzwiami, w domach, które na pozór wydają się modelowe. Normalni rodzice, tudzież dziadkowie i ich ofiara: dziecko. Przecież w historii Anny, nic nikomu nie wydawało się anomalią? Prawda? Wszystko było takie na zewnątrz piękne i wzorowe. Wspaniali dziadkowie, wychowujący wnuczkę, dobre szkoły, ludzie religijni, chodzący do Kościoła. Tymczasem za zamkniętymi drzwiami rozgrywał się prawdziwy dramat. Starałam się wykreować bohaterkę dźwigającą na swoich barkach wiele trudności; taką, z którą wielu z nas – szarych, zwykłych ludzi mogłoby się zidentyfikować i powiedzieć sobie nagle tak jak Anna: STOP! Ja zasługuję na szczęście, zasługuję na spokój i miłość w życiu. I do tego będę dążyć za wszelką cenę. Annie się udało, to dlaczego ma się nie udać i mnie? Tak, chciałabym aby każdy kto przeczyta moją książkę „Ocean uczuć” tom 1. tak pomyślał.
Kolejna kwestia: chciałam ukazać Czytelnikom ogrom nieszczęścia i bólu jaki może nieść ze sobą przeszłość. I to w życiu każdego z nas. I to, jak ważne jest, aby sobie z tą przeszłością umieć poradzić i zacząć od nowa. Dać sobie szansę, bo każdy na nią zasługuje.
Trzeba tylko wiedzieć dokładnie czego pragniemy, wyznaczyć sobie cel i do niego podążać. Każdego poranka dostajemy od życia nową szansę, aby zacząć nowy dzień, nowe życie, w którym ważna jest każda sekunda, każda wypita kawa lub herbata i każdy człowiek napotkany na naszej drodze. Bo nic nie dzieje się przez przypadek. Wszystko w naszym życiu ma swój cel i sens. Trzeba to tylko chcieć zauważyć i rozpocząć ten skomplikowany proces zwany ŻYCIEM.
2. Czy to historia prawdziwa?
Tak…. „Ocean uczuć” tom 1. To moja najbardziej osobista powieść jaka kiedykolwiek wyszła lub wyjdzie spod mojego pióra. Tom drugi i trzeci będzie już płynącą powieścią, trzymającą w napięciu, owszem, ale to już beletrystyka. Opowieść, która powstała w mojej głowie, sercu, i którą chcę Czytelnikom przekazać. Tom 1., to opowieść osobista …. Stąd tyle w niej przemyśleń, bólu i dobrych rad – jak to niektórzy recenzenci określają i krytykują mnie za to. Ja dziękuję IM za tę krytykę, wiem co mówię. Wiem jak sobie radziłam, wiem kiedy się poddawałam i już nie wierzyłam w nic, ani w nikogo, ale ON zawsze był … milczący lecz obecny … i zawsze, kiedy mi się wydawało, że nie dam już rady, że nie mogę, nie mam siły, to nagle znowu się podnosiłam i miałam siły i dałam radę. Ja uważam i wierzę, że to tylko dzięki NIEMU. Dzięki BOGU.
3. W książce jest sporo mowy o wierze i Bogu. Pięknie jest to napisane. Czy jesteś osobą wierzącą, czy te teksty powstały jako wynik Twoich przemyśleń?
Jestem osobą bardzo wierzącą i praktykującą, chociaż z wieloma kwestiami w Kościele się nie zgadzam i chciałbym o tym otwarcie mówić. Wierzę w Boga i uważam, że największym darem jaki mogłam otrzymać od mojej rodziny to była właśnie moja wiara.
Nie godzę się z tym co dzisiaj, obecnie dzieje się w Kościele i jak my osoby MOCNO wierzące w Boga jesteśmy traktowani przez Kościół i przez księży, ale to temat na oddzielną dyskusję i to z księżmi. Chciałabym za wszelką cenę uniknąć generalizowania i to bez względu na tematykę. Bardzo chętnie podyskutuję i zapytam o pewne kwestie.
Naszych czworo dzieci wychowaliśmy w duchu tradycji i wiary, bo to wartości, które mają je prowadzić przez całe życie i jesteśmy z tego bardzo dumni. Obserwujemy jak się zmieniają , dojrzewają, a wraz z wiekiem zmienia się ich postrzeganie świata, priorytety i potrzeby. Mając czwórkę dzieci, mamy przegląd i zarazem wgląd w cztery różne charaktery i cztery różne osobowości. Każde z nich jest takie inne i podobne zarazem, a każde takie wspaniałe na swój włany sposób.
4. Jak przygotowywałaś się do napisania tej książki? Temat wydaje się nie do ruszenia, tak bardzo boli. Zmierzyłaś się z nim. Czy dużo czytałaś, rozmawiałaś z lekarzami, z osobami, które miały takie doświadczenia?
Tak, to prawda, temat boli i nie łatwo jest przez niego przejść. Potrzebowałam wielu lat, aby dojrzeć i w ogóle chcieć o tym pisać. Zebrałam wiele materiałów psychologicznych, przeczytałam wiele książek z zakresu psychologii i traumy, ale w zasadzie to wydarzenia ostatnich 5 lat spowodowały wprowadzenie zmian w fabule 1. Części „Oceanu uczuć” , które uczyniły ją tak pełną bólu i cierpienia. Dzisiaj, kiedy patrzę na ten cały kilkuletni proces, jeszcze bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że tak miało być. Do napisania tej książki przygotowało mnie życie i wydarzenie wokół mnie.
Nie będę ukrywać, że wpływ miały również osoby ze świata medycyny, które nieświadomie uczestniczyły w tym procesie i dzięki swojej fachowości udzielały mi wielu odpowiedzi na pytania, a zarazem pomagały przejść przez to wszystko. A było trudno i kosztowało mnie to wiele wysiłku. To prawda.
Krok po kroku wraz z tymi osobami udało mi się dojść do końca powieści.
Przeżyłam śmierć bliskich mi osób, a na rynku ukazała się książka w moim przekładzie „Sonderfuehrer w Warszawie” autora Dietmara Martina Apla – Wydawnictwo BELLONA.
Praca nad tą książka trwała kilka lat i w zasadzie była takim preludium do pierwszego tomu „Oceanu uczuć”. To książka o II Wojnie Światowej, pełna bólu i cierpienia. Myślę, że to właśnie praca nad tym przekładem, pozwoliła mi zmierzyć się z kolejną tak traumatyczną opowieścią i przekazać to Czytelnikowi właśnie w taki pełen cierpienia i może nawet przerażający sposób.
5. Dlaczego Wiedeń jest tym rajem, do którego wyjeżdża mama Anny i potem Anna?
To właśnie w Wiedniu spędziłam najpiękniejsze lata mojego życia. Darzę je wielkim sentymentem i chętnie powracam do miejsc, które znam. Wtedy jestem w stanie przekazać Czytelnikom pewne szczegóły, które są autentyczne i tym samym jakże interesujące. Zwracam uwagę aby nie zamęczać w powieściach zbyt długimi opisami, ale jednak pragnę, żeby Czytelnik oprócz akcji, fabuły wyniósł jednak również kilka prawdziwych miejsc i szczegółów. Może kiedyś ktoś będąc w Wiedniu przypomni sobie kawiarnię Havelka, wstąpi do niej i zamówi wspaniały Wiener Melange a przy tym pomyśli: …” tym pisała już ta Sternahl…” J
Takie smaczki będą w każdej mojej książce.
Be First to Comment