Droga Czytelniczko, drogi Czytelniku! Jak to możliwe, że powieść może być najlepszym przewodnikiem, z którym poznajesz nieznane zakamarki i miejsca? Czy powieść może pokazać fascynującą historię i zabrać do miejsc, które dalej czekają aż je odwiedzisz? Jak to możliwe, że wraz z autorką odkrywasz miasto idąc śladami bohaterów jej powieści?
Poznajmy naszego przewodnika
87 letni Ludwik Starkowski mieszka w rodzinnym domu Starkowskich w Szczecinie. Prawie 20 lat temu jego ukochana wnuczka Magdalena wyjechała stąd przez jego upór. Jednak po przeczytaniu ostatniego listu, który do niej wysłał, Magda postanawia wrócić. Ludwik prosi ją, by zamieszkała z nim w rodzinnym domu. Po namyśle kobieta zgadza się, stawia jednak warunek: pozna w końcu skrzętnie skrywaną historię Ludwika. On mając świadomość zbliżającego się końca swojego życia zgadza się. Tak zaczyna się opowieść o losach Ludwika Starkowskiego, która przenosi nas w koszmarny czas II wojny światowej, czas zagłady, ale i ocalenia człowieczeństwa.
Nie chcę opowiadać o losach Ludwika, ani zdradzać rozwiązania zagadek, bo o tym można przeczytać w książkach. Same tytuły („Sekrety i kłamstwa”, „Prawdy i tajemnice” i „Powroty i wspomnienia”) już zachęcają do sięgnięcia po nie i zatopienia się w lekturze. Ale nie o tym jest ten artykuł. Ludwik Starkowski wraz z Magdą zaprasza nas w podróż po Szczecinie. Chcą nam pokazać jedno z najpiękniejszych miast Polski. Dajmy się im porwać.
Pogodno, Pomorzany i co dalej?
Gdybyśmy chcieli wędrować dosłownie krok w krok za Ludwikiem przez całe jego dzieje, o których opowiada Magdzie, musielibyśmy poświęcić sporo czasu na samo przemieszczanie się pomiędzy miejscami, w których osadzona jest akcja trzytomowej sagi Sylwii Trojanowskiej. Ale przecież nie o to chodzi, prawda? Dlatego spędźmy czas, spacerując po niektórych ulicach i zaułkach Szczecina, idąc za Ludwikiem lub za Magdą.
Zacznijmy od Pogodna. Tu znajdują schronienie w opuszczonym domu piętnastoletni Ludwik z mamą i Heleną po tym, jak w sierpniu 1944 roku kolejny nalot na Szczecin zrównał ich dom z ziemią. Wówczas było to Ackermannshöhe („Wzgórze Ackermanna”), nazywane tak na cześć ówczesnego nadburmistrza miasta. Dzisiejsze Pogodno to urokliwe miejsce. Tu czas zdaje się zatrzymał. Brukowana kostka na ulicy, mnóstwo zieleni, malownicze uliczki, kogut budzący rano mieszkańców, odnowione elewacje domków i szeregowców. Jest tu lokalny targ ze świeżymi warzywami i owocami oraz Stadion Miejski im. Floriana Krygiera, gdzie swoje mecze rozgrywa m. in. Pogoń Szczecin. Na ulicach Pogodna można też odnaleźć (m.in. na ul. Cieszkowskiego) charakterystyczne żeliwne pompy z 2. połowy XIX w. Są bogato zdobione (m.in. kanelowana kolumna, herby miasta, korona na szczycie), a wylew wody następuje ze stylizowanej paszczy smoka.
I tak doszliśmy do Parku Kasprowicza, największego kompleksu parkowego w mieście, sąsiadującego bezpośrednio z właśnie opuszczaną dzielnicą Pogodno. Park Kasprowicza, jedno z ulubionych miejsc Ludwika Starkowskiego i jego wnuczki, ale także Cioci Trudi i Alberta Steina (bardzo ważnej postaci z życia Starkowskiego), ma bardzo ciekawą historię. Do 1945 roku był to Quistorp Park, nazwany tak na cześć Jana Henryka Quistorpa (1820-1899). Ten szczeciński kupiec i przemysłowiec miał gest – w testamencie przekazał miastu spory obszar swych posiadłości – szeroki pas podmiejskich lasów i łąk od Jasnych Błoni po Las Arkoński – pod warunkiem, że tereny po dawnych sadach i łąkach nie zostaną zabudowane i pozostaną parkiem i miejscem wypoczynku dla szczecinian. W ten sposób ocalił od zabudowy zielony pas Puszczy Wkrzańskiej sięgający w głąb budującego się wtedy nowego Szczecina. W roku 1900 zasadzono tu rzadkie w naszym klimacie odmiany drzew i krzewów według gatunków, pory kwitnienia, barw i kształtów tak, by o każdej porze roku tworzyły malowniczy deseń. Przy ul. Słowackiego rośnie sześć 100-letnich topoli – uznawane są za pomniki przyrody i noszą nazwę “sześciu sióstr”. Na terenie parku znajduje się, m.in.: rzeźba “Ogniste Ptaki” Władysława Hasiora z 1975 roku czy Teatr Letni imienia Heleny Majdaniec, wybudowany w latach 1974-1976 r., który może pomieścić około 5 tys. ludzi.
Wspomniane Pomorzany, to kolejne miejsce, gdzie Ludwik wraz z matką i Heleną znajdują nocleg, po ucieczce z Pogodna. Po wojnie Ludwik Starkowski zostaje dyrektorem Państwowego Szpitala Klinicznego Nr 2, mieszczącego się przy ul. Powstańców Wielkopolskich. Przed wojną Pomorzany były obszarem tętniącym życiem. Znajdowało się tu wiele zakładów i fabryk. Usytuowana tu była jedna z większych stacji węzłowych w Szczecinie. Do dziś przez Pomorzany przebiegają tory linii kolejowej łączącej dworzec Szczecin Główny ze stacją Szczecin Gumieńce.
Podjuchy i Puszcza Bukowa, czyli tu gdzie wiele się dzieje
Docieramy do Podjuch. Tu zatrzymamy się na dłużej. O samej ulicy Skalistej, przy której znajduje się dom rodzinny Starkowskich, wspomnę nieco później, a teraz przejdźmy się po malowniczym osiedlu Szczecina, który od strony południowo-wschodniej otaczają lasy, będące częścią Szczecińskiego Parku Krajobrazowego i Puszczy Bukowej. To tutaj rozgrywa się znaczna część powieści, zarówno współczesnej, jak i tej z retrospekcji. Tutaj także mieszka od osiemnastu lat Sylwia Trojanowska, autorka nie tylko tej sagi, ale i innych powieści w dużej mierze związanych z ukochanym Szczecinem.
W herbie Podjuch znajdują się łódź i ryby, co świadczy o rozwoju rybołówstwa, snopek zboża, kosa i grabie świadczące o rozwoju rolnictwa, oraz kowadło i młot, które świadczą o rozwoju rzemiosła. Nad nimi góruje piękne, potężne drzewo z nazwą Buchheide, czyli Puszcza Bukowa. Początek istnienia Podjuch sięga aż średniowiecza! „swą przedziwną nazwę według jednych zawdzięczała podziemnym ciekom wodnym, a według drugich zwierzęcej krwi – jusze, powszechnej w ubojniach, z których kiedyś słynęło to miejsce”.
Spacer po Podjuchach zacznijmy od Parku im. ks. Alberta Willimsky’ego, znajdującego się przy ulicy Sąsiedzkiej. „Artur Skiba podrapał się po głowie. – Ostatnio wybrałem się na spacer w stronę domu, w którym mieszkaliśmy po przyjeździe do Podjuch i po drodze natknąłem się na park. – Ten z Krzyżem milenijnym? -Tak. Park Alberta Willimsky`ego. Mało kto wie, kim był ten człowiek. – Babcia mi mówiła, że był księdzem, niemieckim męczennikiem. – Tak. To prawda. W czasach drugiej wojny światowej był proboszczem tu, w Podjuchach. I choć był Niemcem, nie popierał tego, co robili jego rodacy. Co więcej, miał w sobie dość odwagi, by mówić o tym publicznie. Nie krył się ze swoimi poglądami. I za to, za obronę polskich jeńców, sam się takim jeńcem stał i … zginął. W Sachsenhausen …” Ludwik wspominając swoje dzieje, mówił, że to był park z widokiem na miasto. Wcześniej znajdował się tam ewangelicki cmentarz. Zostali tam pochowani Albert Stein – właściciel rodzinnego domu Starkowskich i Helena Krawcówna. „O zmierzchu pochowaliśmy Helenę w parku przy Sąsiedzkiej, tuż obok Alberta Steina”.
Idźmy dalej ulicą Sieradzką. Tu mieszka Olga, przyjaciółka Magdy, z którą po powrocie odnowi znajomość, a także wuj Olgi, Artur Skiba. I znowu Park Willimsky`ego. „(…) skierowała swe kroki w górę stromej ulicy Sieradzkiej. (…) Zatrzymała się nieopodal starego parku, który przez gęste zadrzewienie i krzewy nawet w tak słoneczny poranek był spowity półmrokiem. Przypomniała sobie, jak bawiła się w nim z koleżankami w chowanego, a później, kiedy dziecięce zabawy wyszły im z głowy, jak przechadzały się tamtejszymi alejkami, prowadząc burzliwe dyskusje na temat pierwszych miłości”.
Dochodzimy do ulicy Krzemiennej. „Magda (…) szybkim krokiem przemierzyła ulicę Skalistą, a potem Krzemienną. W połowie tej drugiej znajdował się sklep spożywczy. Kiedyś chodziła do niego, choć częściej zaglądała do sąsiedniej piekarni, po której, ku jej zdziwieniu, nie został nawet szyld. „A takie dobre rogale z makiem tam robili …” pomyślała, przechodząc obok”. Ulicę Krzemienną zamieszkiwali rolnicy. Były tu małe gospodarstwa rolne.
Ulicą Krzemienną dochodzimy do ulicy Skalistej, dawniej Hoerningweg, która obecnie jest ulicą willową. Po prawej stronie znajdują się koszary wojskowe. „Szeroko otworzyła okno. Ogródek, ulica, szpaler drzew i przebijające przez nie światła jednostki wojskowej”. Dom rodzinny Starkowskich ma swój pierwowzór – choć pewnie powinnam napisać oryginał – zbudowany w 1929 roku. Idąc dalej mijamy ulicę Cynową. Tam mieszkało paru znajomych Ludwika i Magdy i tam wyznaczał sobie początkowe dystanse spacerowe Ludwik Starkowski. Ale także … „Ludwik zatrzymał się na ulicy Cynowej. Wskazał na drzewo, na którym jako sztubak wyżłobił inicjały Antoniny. Nadal tam były, tylko nieco wyżej. – Czułem dumę, a ona, jak to zobaczyła, wściekła się na mnie! – stwierdził. – Kochała drzewa. Z domu to wyniosła. Nazywała się Drzewiecka …”
Powoli wraz z Magdą i Jakubem wchodzimy na ulicę Inżynierską, którzy „poszli wzdłuż ulicy Inżynierskiej, ginąc w ciemnościach spowitej mrokiem ulicy (…). Wolnym krokiem przemierzali pełną nierówności drogę”. „Na końcu ulicy Inżynierskiej (…) niegdyś znajdowała się żwirownia”.
A stąd już tylko mały kroczek do Puszczy Bukowej, wielokrotnie wspominanej przez bohaterów sagi Sylwii Trojanowskiej. Magda robi wyrzuty dziadkowi „Nie rozumiem, jak mogłeś wychodzić z domu tak rzadko, mając puszczę pod nosem”. „Ludwik przysiadł na betonowym klocu, który zalegał na skraju drogi. Za jego plecami potężne buki tworzyły swoisty parawan, skrzący się stalową barwą.” Puszcza Bukowa to bardzo istotne miejsca dla samego Ludwika Starkowskiego. To tu odbyło się chyba najważniejsze wydarzenie w jego życiu. „Kiedy Antonina, zgodziła się zostać moją żoną, a wiesz, że nie nastąpiło to po moich pierwszych oświadczynach, postawiła jeden warunek: zawrzemy dwa śluby. Jeden oficjalny, a drugi przed głazem miłości w Puszczy Bukowej, który według jej mniemania i legend, opiekował się zakochanymi i służył ich miłości. Mieliśmy przygotować przysięgi małżeńskie i dzień przed datą ślubu udać się do puszczy. Tylko ze świadkami. (…) „Kiedy zobaczyłem Cię po raz pierwszy, stałaś opodal kwitnącej jabłoni. Patrzyłaś gdzieś w dal. Nie na mnie. Czekałem, aż mnie dojrzysz, aż skrzyżują się nasze spojrzenia, ale nie. Wtedy to nie wyszło. Nie wyszło i za drugim i za następnym razem. Ale byłem cierpliwy, bo serce mówiło mi jasno, żeś Jedyna. Żeś moja, Antonino! Obiecuję bronić Cię z sił całych, kochać Cię do końca swoich dni miłością pełną prawdy i oddania. Miłością, której nie można ukraść ani podzielić. Miłością, której nic nie może złamać. Jam jest Twój, a Tyś moja. Tyś moja, a jam Twój. Do końca ziemskiej drogi i na wieczność!” (…) Tosia płakała, kiedy jej przysięgałem. Płakała też każdego roku, kiedy odnawialiśmy nasze przysięgi, zawsze przy głazie miłości”.
W Puszczy Bukowej znajduje się także ponure miejsce. „Dusia uniosła brwi ze zdziwienia. Nigdy nie słyszała o czymś takim, jak Dom Wilków. – Choć znajduje się niedaleko stąd, masz prawo o nim nie wiedzieć, bo go praktycznie już nie ma. Tosia pewnie nigdy z tobą tam nie była, bo wokół tego domu krążyły same ponure legendy. Nieważne … Teraz to już zaledwie fundamenty zostały”. W fundamentach Domu Wilków Dusia (czyli Magda) odnajduje drzewo genealogiczne jej dziadka. Ale nie chcę tutaj zdradzać dlaczego jest to tak bardzo niebezpieczne dla wszystkich powiązanych w jakikolwiek z tą sprawą. Warto sięgnąć po trylogię Sylwii Trojanowskiej i samemu się przekonać jakie tajemnice kryje historia Ludwika Starkowskiego i dlaczego nawet dziś może być ona zagrożeniem dla Magdy.
Drzewiecki szlak
Kiedy zmęczymy się podążaniem za Ludwikiem Starkowskim, dajmy się poprowadzić Magdzie. Drzewieckim szlakiem. Skąd się wziął? „Magda od rana wiedziała, gdzie chce pójść na spacer. Babcinym szlakiem, wyznaczonym lata temu. Znała go na pamięć, bo wraz z babcią Antoniną przemierzyła go w dzieciństwie niezmierzoną ilość razy. Antonina Starkowska była nauczycielką biologii w osiedlowej szkole podstawowej. Nigdy jednak nie traktowała swojego zawodu jak pracy. To była jej pasja. Interesowało ją wszystko, co dotyczyło przyrody, a szczególnie drzewa. – Moje życie związane jest z drzewami już od dnia narodzin – powiedziała jej kiedyś. – Jak ktoś dostaje Drzewiecka na nazwisko, to nie może nie kochać drzew!”
„- Drzewiecki szlak – mruknęła, przywołując z pamięci nazwę, którą kiedyś same mu nadały”.
Pozostajemy w Podjuchach. Nie odchodzimy daleko od Skalistej, skąd wszystko bierze swój początek w sadze.
„Minęła Klub Garnizonowy i stanęła przed schodami prowadzącymi do szkoły. Ponoć właśnie to tu dziadek oświadczył się babci, a ona tych oświadczyn nie przyjęła”.
„Magda (…) powędrowała dalej w stronę ulicy Inżynierskiej. Lubiła ten wybrukowany odcinek trasy, nie ze względu na „kocie łby”, które niejednego spacerowicza doprowadziły do zwichnięcia kostki, lecz przez wyjątkowo bujną roślinność, zawłaszczającą z obu stron tę niemal wyludnioną uliczkę. Tuż za nieczynną żwirownią Magda skręciła w dziką alejkę przy starym dębie i powędrowała stromą dróżką w górę”. Ulicą Inżynierską wędrowaliśmy już z Magdą i Jakubem. Teraz idziemy dalej. „Ruszyła ku Śremskiej. Dotarcie do niej okazało się niezłym wyczynem. Skrót, którym z babcią zawsze chadzały, po prostu zniknął, a raczej zamienił się w dzikie wysypisko śmieci. Lodówki, opony, meble i mnóstwo plastikowych worków wypełnionych styropianem i papą … Magda wzdrygnęła się na ten widok. Przedziwną, położoną wśród lasów ulicę Śremską darzyła szczególnym sentymentem. W starym podniszczonym domu mieszkała znajoma babci, którą niegdyś od czasu do czasu odwiedzały”. Powoli kończymy wędrówkę Drzewieckim szlakiem. „Przeszła kilkadziesiąt metrów dziką ścieżką, która kiedyś była regularnym szlakiem i skierowała się w stronę ulicy Chabrowej. Nie była to jednak ta sama dróżka, co kiedyś. Zaniedbana i zarośnięta, wymagała od Magdy zwinności, a na niektórych odcinkach nawet przedzierania się przez wysokie chaszcze”. Ulica Chabrowa dochodzi do ulicy Skalistej. Zatoczyliśmy pętlę.
I co dalej?
Nie o wszystkich miejscach wymienionych w trzytomowej sadze Sylwii Trojanowskiej opowiedziałam. Jest jeszcze sporo do odkrycia. Samo centrum, a w nim jedno z ulubionych miejsc nie tylko Ludwika Starkowskiego – katedra czy Wały Chrobrego czekają na swoich gości i zapraszają do odwiedzenia. Nie wykluczone, że przewodniczką w tym wędrowaniu mogłaby być sama autorka, która zna przecież swoje ukochane miasto bardzo dobrze i być może zgodziłaby się pokazać miejsca ze swojej sagi, ale i także swoje ulubione zakątki Szczecina?
Wszystkie cytaty pochodzą z trylogii Sylwii Trojanowskiej: „Sekrety i kłamstwa”, „Prawdy i tajemnice” i „Powroty i wspomnienia”
Dla mnie, jako autorki “Sekretów i kłamstw”, to jest niezwykły i ogromnie wzruszający spacer! Bardzo za niego dziękuję i ciepło pozdrawiam!
Sylwia Trojanowska
Bardzo Ci dziękuję. Teraz poczekamy aż w końcu sytuacja się uspokoi i pójdziemy na spacer śladami bohaterów “Sekretów i kłamstw”. Chcę porobić zdjęcia i pokazać jaka to piękna trasa.
Z wielką przyjemnością! To będzie wspaniały spacer!
Znakomicie przedstawione ścieżki i miejsca bohaterów sagi. Duże brawa za taką rzetelność.
Bardzo dziękuję. To była wspaniała wędrówka. Pozdrawiam serdecznie i mam nadzieję, że spotkamy się w Szczecinie na spacerze.
Piękny ten spacer 🙂 Aż żałuję, że nie mogę zobaczyć w wyobraźni tych wszystkich miejsc, bo nie znam Szczecina. Ale fajnie, że można poczytać i chociaż w ten sposób pobyć z bohaterami trylogii 🙂 Pozdrawiam 🙂
Bardzo dziękuję. Mam nadzieję, że spotkamy się na spacerze w Szczecinie, jak sytuacja się unormuje. Pozdrawiam serdecznie.
Podziwiam za pracę włożoną w ten artykuł. Chylę czoła, a jednocześnie dziękuję za przypomnienie tych wszystkich wędrówek.
Bardzo dziękuję. I zapraszam na spacer w Szczecinie jak sytuacja się już uspokoi. Pozdrawiam serdecznie.
Uwielbiam tę trylogię! 🙂
Napisałaś piękną i rzetelną recenzję! 🙂
Dziękuję bardzo. Zapraszam na spacer do Szczecina wkrótce. Pozdrawiam serdecznie
Tęsknię za Szczecinem. Mieszkałam na Pogodnie. Od dawna mieszkam na Mazowszu, ale bohaterki moich powieści, podobnie jak ja, mieszkały kiedyś w Szczecinie i do niego wracają. Każda powieść Szwai, Izy Pietrzyk czy innych szczecińskich autorek jest dla mnie wyjątkowa. Po tę sagę także będę musiała sięgnąć.
Ja Szczecina nie znam, byłam w nim kiedyś przez chwilkę, ale Sylwia pisze tak, że chce się od razu tam przylecieć jak na skrzydłach i pochodzić tymi samymi ścieżkami co bohaterzy jej książek. Zapraszam na kolejne spacery i pozdrawiam serdecznie.
To byl cudowny spacer . Z mila checia pospaceruje sciezkami Ludwika i innych bohaterow trylogii w realu. Jesli tylko bedzie otwarta granica w Kolbaskowie,to w polowie lipca zawitam do Szczecina Zdrojow ,a stamtad juz tylko rzut beretem do Podjuch 🙂 Pozdrawiam serdecznie .
Pozdrawiam serdecznie i zapraszam na spacer
Nigdy nie byłam w Szczecinie, a po tym artykule aż zachciało się pojechać i osobiście zobaczyć opisane miejsca! Przepiękny spacer!
Dziękuję. Mam nadzieję, że niedługo uda się zorganizować spacer z Sylwią Trojanowską w realu. Pozdrawiam 🙂