Jest lato 1939 roku. Piętnastoletnie Elżbieta i Stefania Łukowskie, wraz z małym braciszkiem, dwuletnim Lucjanem zwanym pieszczotliwie przez wszystkich Luckiem, spędzają wraz z rodzicami wakacje w dworku dziadków na Kresach. Ojciec, Władysław Łukowski, był leśniczym. Na co dzień mieszkali w Borysławiu, do dworku Zofii i Stanisława Łukowskich, rodziców Anny – żony Władysława – przyjeżdżali na Wielkanoc, letni wypoczynek i Boże Narodzenie. Dla wszystkich była to ogromna radość, za wyjątkiem Stefanii. Ona nie “potrafiła wykrzesać z siebie nawet odrobiny sympatii dla położonego w głuszy, z dala od miasta, z dala od jakiegokolwiek życia towarzyskiego domostwa dziadków, gdzie rytm dnia wyznaczały pory posiłków, a najciekawszym wydarzeniem dnia były wieczorne kolacje. Oczywiście kochała dziadków, ale gdyby ktoś ją spytał o zdanie, wolała, gdy oni przyjeżdżali z wizytą do Borysławia”. Stefcia była uosobienia wielce romantycznego. Wszystko w jej życiu musiało być bardzo intensywne. Miała nazbyt wybujałą wyobraźnię. Uczyła się też gry na skrzypcach, bowiem mówiono, że wykazuje w tej dziedzinie wielki talent. Natomiast “starsza zaledwie o parę minut od Stefanii Elżbieta, nazywana czule Halszką, tak jak ojciec dusiła się w mieście, jakby do prawidłowego funkcjonowania potrzebowała codziennego kontaktu z przyrodą. W mieście przemysłowym, jakim był Borysław, zapadała w coś, co jej samej kojarzyło się ze snem zimowym, w swoisty letarg. Miasto wysysało z niej życiowe soki. Nie potrafiła się przystosować, a gorset konwenansu zdawał się nieco przyciasny dla jej żywej natury”.
Którejś niedzieli w kościele Stefania zobaczyła Jędrzeja Walickiego, studenta medycyny na Uniwersytecie Jana Kazimierza we Lwowie, który spędzał to lato u stryja na wsi. “Stefanii wystarczyło przelotne spojrzenie spod przymkniętych powiek, by zadecydować, że oto spotkała tego jedynego wymarzonego. pojęła, że przez całe życie czekała właśnie na niego”. Stefcia w mgnieniu okaz zakochuje się i zaczyna robić wszystko by doprowadzić obiekt swoich uczuć do oświadczyn. Tymczasem Jędrzej kocha Halszkę, z wzajemnością. Zakochani spotykają się potajemnie. Jednak kiedy Stefcia odkrywa ich uczucie, przestaje w Elżbiecie widzieć siostrę, a zaczyna dostrzegać jedynie rywalkę. Któregoś dnia, kiedy Jędrzej zjawia się, by po ogłoszeniu powszechnej mobilizacji pożegnać się z Elżbietą, Stefanii udaje się uprzedzić wszystkich i nakłamać mu, że reszta pojechała do Borysławia, bo ojciec dostał wezwanie. Odnosi triumf, kiedy wizyta Walickiego wydaje się, a Elżbieta wybiega z pokoju zanosząc się płaczem.
Władysław Łukowski również dostaje wezwanie. Żegnając się prosi Elżbietę “- Opiekuj się rodziną – przykazał córce i pocałował ją w czoło. Elżbieta zdołała tylko lekko skinąć głową. Wzruszenie odebrało jej mowę”.
W styczniu 1940 roku NKWD zabiera Annę, Stefanię, Elżbietę i Lucka i pakuje ich do bydlęcych wagonów. We dworku zostaje postrzelony dziadek i nieprzytomna po uderzeniu babka. W drodze umiera na zapalenie płuc Lucek. Jego małe ciało zostaje w stepie. Anna siwieje i traci kontakt ze światem. W końcu docierają do celu. Cały czas nad wszystkim czuwa Elżbieta, która ciągle ma w pamięci słowa ukochanego ojca “Opiekuj się rodziną“. Wkrótce matka znika. Dziewczęta znajdują tylko krwawą smugę. najwidoczniej wilki zakończyły życie Anny, która codziennie chodziła na symboliczny grób Lucka, postawiony w lesie.
Elżbieta zostaje zrywkarzem – wozakiem leśnym, zajmującym się zwózką drewna, końmi i wołami. Któregoś dnia spotyka w lesie dziwną kobietę, Katię. Słyszy od niej przepowiednię swojego losu. Jak się okaże później, wszystko co do joty sprawdzi się. Katia uczy też Halszkę wszystkiego co ona sama umie – rozpoznawania roślin, przyrządzania ziołowych maści i naparów leczniczych, jak znajdywać drogę czy wodę, jak łowić ryby. “Katia odkrywała przed Elżbietą, córką leśniczego, od dziecka spędzającą w lesie niemal każdą wolną chwilę, nowe, nieznane, fascynujące oblicze lasu”.
Jak się okazuje wszystko co kiedyś wydarzyło się w przeszłości ma wpływ na przyszłość. Nauki Katii przydadzą się Elżbiecie, kiedy Stefania prawie umrze wycieńczona pracą, a Elżbieta trafi do komendanta Kaznyszewa, który za niemal codzienne gwałcenie jej będzie płacił jedzeniem i przeniesieniem do pracy w administracji. Wódka, którą częstował ją Kaznyszew, pozwalała zapomnieć, ale także uzależniła Elżbietę.
Uciekając z obozu, trafiają do Taszkentu, a stamtąd do Bandar-e Pahlavi, na miesiąc kwarantanny. Tam poznaje Mehrdada, któy zaprasza ją do swojego domu. Bahar, jego matka, początkowo niechętna Elżbiecie, z czasem przekonuje się do niej. “Spędzały razem czas i gotując w milczeniu, delikatnie zbliżały się do siebie, wciąż pozostając nieznajomymi. Otoczona niezwykłymi zapachami dziewczyna odzyskiwała chwilowy spokój”.
Bardzo zapadły mi w serce słowa, które Elżbieta powiedziała do Mehrdada: “- Dom możesz postawić w dowolnym miejscu na ziemi. – Chodzi o coś więcej niż dom … O poczucie przynależności do ziemi, o korzenie. (…) To poczucie przynależności jest człowiekowi bardziej niż potrzebne, niż jest gotowy przyznać. Gdy nie jest ono w żaden sposób zagrożone, jest czymś tak naturalnym, że nierzadko przez wiele lat, a czasem nawet nigdy, nie poświęca mu nawet najdrobniejszej myśli – tłumaczyła. – Widzisz, wy macie Iran, swoją ziemię, pustynię, góry, morze. Macie dynastię rządzącą, swoje domy modlitwy, szkoły, w których dzieci uczą się pisać i czytać po persku. Macie bazary, na których bez trudu możecie kupić wszystkie składniki niezbędne do przyrządzenia tradycyjnych potraw. Czasem jest lepiej, czasem gorzej, jak to w życiu bywa, ale te rzeczy pozostają niezmienne. (…) Polacy, choćby wysłano ich w najwspanialsze miejsce na ziemi, zawsze będą pragnąć jednego, znów znaleźć się w Polsce, w miejscu, które ich serce nazwało domem”.
Kiedy Elżbieta orientuje się, że Mehrhad ją kocha, a Stefania, która nie ma pojęcia przez co jej siostra przeszła by ją uratować, widzi w niej tylko pijaczkę, której się brzydzi, wypowiada okrutne, raniące słowa, w Elżbiecie coś pęka. Poczuła, że spełniła obietnicę daną ojcu. Stefania była bezpieczna, od dziadków nie było żadnych wieści, Lucek i mam nie żyją. Idąc ulicami Pahlawi nagle na witrynie atelier fotograficznego zobaczyła zdjęcie ukochanego Jędrzeja Walickiego. Podjęła decyzję. Stanęła przez chwilę na poszarpanym ustępie skalnym i …
Na koniec dwie myśli, chyba uniwersalne:
“Przeznaczenie nie czyni nas bezwolnymi, pamiętaj o tym. Zawsze możesz wybrać, jaką postawę wobec losu przyjmiesz. O tym jak się zachowasz, decydujesz tylko ty”.
“Musisz nauczyć się być tu i teraz. Nie wędrować w przyszłość, a tym bardziej w przeszłość. Przyszłość jeszcze się tka”.
http://www.rudymspojrzeniem.pl/2020/12/wyzwanie-czytelnicze-wypozyczone-2021.html
Be First to Comment