Marta Maciejewska “Sekret bodyguarda”

Najpierw był live, który z dwoma autorkami, Wiolettą Piasecką i Martą Maciejewską, poprowadziła Zaczytana Ewelka czyli Ewelina Kwiatkowska-Tabaczyńska. Potem był podwójny Book Tour, który wspólnie wymyśliły te szalone kobiety 😂 No, może nie do końca wymyśliły, co do jednego dołożyły drugi, bo do organizowanego przeze mnie Book Touru z książką Wioli “Przyjdzie pogoda na miłość” “dołożyły” 🤣 “Sekret bodyguarda” Marty, a organizowanemu przez Ewelinę Book Tourowi odwrotnie. No a potem to pozostało mi tylko zabrać się za czytanie “Sekretu bodyguarda”, bo książkę Wioletty przeczytałam już jakiś czas i jej recenzja jest już na blogu.

Przyznam szczerze, że określenie “erotyczny” wzbudziło moje obawy. Bałam się tego, na co natknę się w książce bądź co bądź debiutantki. Mówiąc wprost – bałam się opisów seksu, które powinny znajdować się w książkach oznaczonych napisem “porno”. tymczasem autorka ani na moment nie przekroczyła granicy dobrego smaku. Owszem, można w niektórych momentach powiedzieć “pikantny seks” cytując zapowiedź z tyłu okładki. Ale wszystkie opisy scen seksu pozbawione są wulgarności. Naładowane pożądaniem, rozkoszą, spełnieniem, ale także czułością i delikatnością – to wszystko rozgrywa się pomiędzy dwojgiem kochających się ludzi. Nie ma tam orgii czy wyuzdania, nie ma zepsucia czy bezprawia. Jest miłość i pociąg fizyczny, który łączy Mikaelę i Theo. Bo przecież tak powinno być między dwojgiem ludzi, którzy się kochają, prawda?

No właśnie. Mikaela i Theo. Ona młoda, atrakcyjna i niezależna projektantka mody. Jest właśnie w przededniu spełnienia swojego marzenia – pokazu mody swojego domu mody Brown & Company. On pojawia się nagle, najpierw w klubie, dokąd Mikaela wybrała się potańczyć ze swoimi przyjaciółkami, a potem zjawia się w jej firmie w odpowiedzi na ogłoszenie o pracy ochroniarza. Od początku między tą dwójką rodzi się fascynacja, potem pożądanie, wreszcie kiedy Theo zostaje osobistym kierowcą Mikaeli następuje spełnienie. I okazuje się, że nie jest to tylko spełnienie, bo Mikaelę i Theo zaczyna łączyć prawdziwe uczucie. “Patrząc w dal i popijając sok z pomarańczy, cieszyła się chwilą wytchnienia. Była szczęśliwa, świat wydawał się piękny. Czuła, że unosi się nad ziemią. Czego mogła chcieć więcej? Przede wszystkim spełniała się zawodowo. Odnosiła sukcesy, a teraz pojawiła się szansa na kolejny … Ale oprócz pracy, która do niedawna była dla niej najważniejsza, teraz miała także miłość. To było najważniejsze. Tak naprawdę dopiero teraz zrozumiała, czym jest szczęście. Miała wrażenie, że zaczęła żyć pełnią życia. Wcześniej była poukładana, działała zgodnie z ustalonym harmonogramem. Była zbyt dobrze zorganizowana, aby pozwolić sobie na spontaniczne chwile. Kiedy pojawił się Theo, uświadomiła sobie, że dotąd czegoś jej brakowało. teraz czułą, że wszystko jest na swoim miejscu, że pustka została wypełniona, że zaczęła oddychać pełną piersią. Cieszyła się na każdy nowy dzień razem z ukochanym. Zawsze czymś ją zaskakiwał. Życie z nim nabierało barw”. Theo także odnajduje w związku z Mikaelą spełnienie i spokój. Tylko dlaczego tak często zaczyna powtarzać Mikaeli, żeby zawsze pamiętała, że ją kocha? Dlaczego zapytał ją czy nie uciekłaby z nim na wyspę, gdzie będą tylko sami, teraz, natychmiast?

To nie koniec zaskakujących zagadek, które zaserwowała autorka. Wokół Mikaeli od samego początku pojawiały się dziwne, na pozór nic nie znaczące zdarzenia. A to nie zamknięte okno, a przecież zawsze zamykała okna wychodząc. A to zgubiony portfel, który odnajduje jakiś mężczyzna i oddaje ochroniarzowi. Co dziwniejsze, kiedy Mikaela mówi Theo o śledzącym ich czarnym samochodzie albo hałasie w gabinecie u siebie w domu, mężczyzna wyraźnie to bagatelizuje, choć drobne sygnały świadczą o czymś przeciwnym. Autorce udało się tymi drobnymi, na pozór nic nie znaczącymi wtrąceniami uzyskać atmosferę coraz bardziej osaczającego zagrożenia. Czytając miałam świadomość, że coś się zbliża i to coś jest ściśle związane z Theo, że on teraz wcale nie ma ochoty brnąć w to dalej, a jednak nie ma wyboru i stawką jest życie Mikaeli i jego. Wątek sensacyjny, który w końcu zostaje rozwiązany był dla mnie pewnego rodzaju zaskoczeniem. Ale największym zaskoczeniem było zakończenie. I chwała autorce za to, że nie ma tu cukierkowego “happy endu” rodem z hollywodzkich produkcji, bo to zupełnie tu nie pasuje. Natomiast jest zakończenie pełne nadziei i jednak radości.
Na koniec zostawię cytata, który pasuje do wielu sytuacji wymagających oczyszczenia tego co było, żeby móc pójść dalej. “Schowała karton do szafy, na najwyższą półkę, za stertą starych swetrów. Nie chciała pozbywać się tych rzeczy – to była jej historia. Dzięki nim wiedziała, że to co się wydarzyło, było prawdą, nie iluzją. Musiała jednak je schować, aby pójść dalej”.

Be First to Comment

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.