Adam Molenda “Wiedźmy piwne”

“Wiedźmy piwne” to książka, która zaskoczyła mnie pod wieloma względami i to pozytywnie. Opis z tyłu okładki nie mówił mi nic. Tak naprawdę mógłby to być opis każdej książki obyczajowej, trzeba by tylko zmienić imię/imiona głównej bohaterki czy bohaterów i już. Czas napisania recenzji się zbliżał więc zabrałam się za czytanie.

“Drugie słońce, które pojawiło się na niebie około dziesiątej przed południem, zaniepokoiło mnie nie od razu. Może wcale bym go nie zauważyła, gdyby tak bardzo nie stłamsiło swym blaskiem pierwszego. Naraz sklep, mroczny z natury położenia, gdyż wchodzący łukową nawą głęboko w kamienicę, wypełniony został po ostatni kąt białym, przeraźliwie jaskrawym światłem. Kiedy zdziwiona spojrzałam przez witrynę na rynek, zobaczyłam słońce tuż nad głową świętego Florianem którego Figura wieńczy obficie sikającą wodą fontannę”. Po tym początku byłam pewna, że mam do czynienia z jakąś powieścią, w której autor sili się na fantastykę. A że ja fantastyki nie lubię, od razu poczułam niechęć. Ale recenzję napisać trzeba więc przeczytać książkę również. Tyle, że skoro okazało się, że z tych dwóch słońc “jedno z nich to międzykontynentalna rakieta z głowicą jądrową” moja niechęć sobie poszła a ja mogłam spokojnie czytać dalej.

Bohaterką powieści jest Ewa Piwna, szczęśliwa młoda żona Roberta i mama Michałka. Robert jest bankowcem. Dlaczego? Bo jego ojciec uważał, że “pracować należy tam, gdzie są pieniądze, a ponieważ najwięcej jest ich w bankach, chłopak winien studiować bankowość i finanse”. Jak się potem okazało, za wiele dobrego dla Ewy z tego nie wyniknęło – choć tak naprawdę myślę, że jednak to co się wydawało na początku szokiem i katastrofą, w efekcie mogło zilustrować nowe powiedzenie “katastrofalne szczęścia początki”. Początkowo pracuje w sklepie mieszczącym się w Domu pod Maszkaronem, w którym wszyscy mieszkają. Ona z rodziną, jej rodzice – Tati i Misiek (czyli mama), babcia ciągle wierząca, że jej mąż wróci. Ten sklep Ewa otrzymała w prezencie ślubnym. Tego dnia kiedy na niebie pokazały się “dwa słońca” ( z których jedno jak wiadomo było rakietą) Ewa przeżyła sytuację, po której każdy – naprawdę każdy miałby problem z powrotem do równowagi. Oczywiście mogłabym tu opisać co i jak. Co się stało i jakie były następstwa tego co się stało u Ewy. Ale przecież nie chodzi o to, by streszczać książkę.

Wspomniałam na początku, że książka zaskoczyła mnie pozytywnie pod wieloma względami. Całkiem zgrabną akcją, w której jest nawet tajemnica sprzed lat, sięgająca Drugiej Wojny Światowej a dotycząca babci Ewy – i jak się okazało Igo Syma, z którym Lusia Piwna (siostra babci) miała (w powieści romans). Robert, jak się nietrudno domyśleć, zdradza Ewę, o czym ona dowiaduje się przez przypadek i ją zostawia. Ale Ewa nie zostaje sama. Pojawia się ktoś, kto się nią zaopiekuje, choć będzie musiała o to walczyć. Zgodnie z radą babci “Pamiętaj, że nie zawsze warto czekać na mężczyznę, który wydaje nam się jedyny …”.

Ewa po wszystkich przeżyciach wróciła do pewnej równowagi ale … “Wczoraj, podczas kwadransa spędzonego z Internetem, dowiedziałam się, że jestem balbutem. Słowo pochodzi z dziewiętnastowiecznego słownika esperanto”. Po raz pierwszy zetknęłam się z tym pojęciem. Balbut”, “balbutka”, “balbutanie“. Brzmi … inaczej, ale kiedy już wiem co to znaczy, brzmi sympatycznie. Ewa opisuje swoją walkę i zmagania – ze sobą i z otoczeniem. Dopiero czytając uświadomiłam sobie jak bardzo potrzebują wsparcia osoby po traumie. I nie chodzi o jakieś wielkie czyny. Chodzi o samą obecność, wysłuchanie, uśmiech.

Bardzo dużo dowiedziałam się o Żywcu. Nie o piwie Żywiec, tylko o miejscowości Żywiec. Wiedzę tą w ciekawy sposób przekazywał na kartach książki co jakiś czas Tati. “Trzydzieści lat temu Tati zaczął startować w teleturniejach, aspirując do znajomości najróżniejszych tematów, ot, na przykład, “Polowania na czarownice”, stąd wzięła się jego wiedza o wiedźmach piwnych. (…) Uczestniczy we wszystkich możliwych konkursach”. Co jakiś czas zręcznie wpleciona w całość wypowiedź Tatiego przynosi zaskakującą wiedzę na temat np. katów. Nie wiedziałam, że katem nazywano dawniej “również mistrzem lub małodobrym lub małolepszym. Katostwo było ważną i budzącą postrach funkcją, przynoszącą uznanemu zawodowcowi sute profity”.

Na koniec to co zaskoczyło mnie najbardziej. Autorem jest mężczyzna. Bohaterką książki zaś kobieta. Pisze swój pamiętnik, bo tak układa się cała historia. Autorowi udało się napisać to tak, że czytając zapomniałam, że autorem jest mężczyzna! Brawo!

Nie brak w całej historii dużej dozy humoru, widać to szczególnie w rozmowach z babcią. “- Chory mężczyzna zmienia się w potwora – twierdzi Misiek. _Święta racja. Twój mąż w taką bestię, że pilnie przydałby się szewczyk Dratewka – dodaje babcia”.

A na koniec dziękując za możliwość przeczytania książki wydawnictwu http://wydawnictwo-akronim.pl/ zostawiam cytat, który dobrze ilustruje całą historię Ewy. Myślę, że za jakiś czas może dowiemy się jaki był ciąg dalszy? “Życie, jakby nie patrzeć, też składa się ze wzlotów oraz ryzykownych przyspieszeń, podczas których pragniemy, żeby nie upaść”.

Be First to Comment

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.